*dzień wyjazdu*
Jak to dobrze, że już jest wyjazd, który był po części nie udany.
-Violetta długo jeszcze ci zejdzie w tej łazience- zapytałem gdy mieliśmy za 3h samolot a my jeszcze w proszku.
-Nie daj mi 5 minut. Już kończę.
-To szybko, jeszcze ja musze skorzystać z łazienki.
-Dobra nie narzekaj już wychodze. I jak podoba się?
-Ty zawsze mi się podobasz- stwierdziłem, po czym dałem jej buziaka.
-Mmmm jaki słodki.
-Jak ty moja królewno.
-Oj już nie słodź tak. Lepiej idź się odśwież przed podróżą.
-Spakowana już?
-Chyba tak, jeszcze zobaczę u dziewczyn czy nic tam nie zostawiłam.
Violetta
Ten wyjazd zapadnie mi na długo w mojej pamięci, to co się tu wydarzyło pokazało mi kto tak na prawdę jest przy mnie i mnie wspiera. Jak to dobrze, że mam przy sobie Fran Camile i Leona.
-Cześć dziewczyny można?
-Nie proszonym wstęp wzbroniony.- Krzyknęła Francesca.
-Doobra to sobie idę.
-Żartowałam, wchodź.
-Spakowane? Gotowe do wyjścia?
-Ja tak nie wiem jak Cami.
-Ja też tylko nie mogę zamknąć tej cholernej walizki.
-Już spokojnie siadaj na nią. Coś ty tam naapakowała?
-Prezenty dla rodziny. Dzięki
-Nie zostawiłam tu czegoś swojego?
-Raczej nie, jak coś znajdziemy to oddamy.
-Dzięki, będę się zbierać do zobaczenia na dole.
-Pa.
Leon już pewnie jest gotowy. Zapomniałam mu podziękować, za wszystko. Poszłam do sklepu i kupiłam mu kilka drobiazgów.
-Leon mam coś dla ciebie- Wreczyłam mu torbę z prezentem.- Nie miałam okazji podziękować Ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś.
-Dziękowałaś mi z 10 razy. Nie musiałaś.
-Musiałam, nie dawało mi to spokoju. Dziękuję.
-Ja też dziękuję. Za to, że jesteś ze mną. Chodź zbieramy się, późno się już robi.
Samolot się spóźnił 30 minut, lot był spokojny. Słuchałam z Leonem piosenek, większości nie pamiętam, potem się przespałam. Śniło mi się, że jesteśmy w Studio, ostatnia klasa już przed nami. Nie chce się rozstawać ze znajomymi, Smutno mi będzie bez nich. Po przebudzeniu się Leon mówił, że płakałam w czasie snu, gdzie nigdy mi się to nie zdarzało. trochę dziwnie się poczułam, ale czasu nie cofnę. W BA tata przyjechał, żeby mnie zabrać do domu.
-Violetta, tak się cieszę, że wróciłaś, wszystko dobrze?- przytulił mnie mocno.
-Tak tato, dziękuję za ten wyjazd.
-Nie ma za co. Udał się chociaż?
-No można tak powiedzieć.
-Opowiesz mi w domu na pewno jesteś zmęczona i głodna po podróży.
-Trochę. Zbieramy się?
-Oczywiście.
-A zabierzemy ze soba dziewczyny i Leona?
-Po mnie i Fran przyjeżdża tata- stwierdziła Cami.
-Leon na pewno będzie chciał się przejść. Prawda Leon?- tata wysłał wrogie spojrzenie.
-Tak prawda.
_Tato Leon jedzie z nami, wsiadaj.
-Kto to myślał,żeby córka decydowała za własnego ojca.- powiedział sam do siebie. Ale i tak wszystko słyszałam.
Pod domem pożegnałam się z Leonem czułym pocałunkiem.
-Violetta, jak możesz całować się z tym chłopakiem? Zabraniam ci się z nim widywać.
-Daj mi to wytłumaczyć.
-Tutaj nie ma co tłumaczyć sprawa jest oczywista, wsiadaj do samochodu jedziemy do domu.
-Tato, gdyby nie Leon już mogło by mnie tutaj nie być?
-O czym ty mówisz dziecko?
-Uratował mnie gdy się topiłam, to on pomógł mi wtedy.
-A Diego?
-On nawet się nie podniósł wtedy, na dodatek chciał mnie porwać. Leon wtedy też mnie uratował. Pokazał jak bardzo jestem dla niego ważna.
-Nie, nie wiedziałem, przepraszam cię Leon.
-To znaczy, że mogę być z pańską córką?
-Tak.
-Dziękuję tato- przytuliłam się mocno do swojego ojca.

____________________________________
Podoba się? Dzisiaj mija dokładnie miesiąc od założenia bloga. :) Zauważyłam, że więcej pisze dialogu niż opowiadam. może tak być czy wolicie bardziej opisowe rozdziały?